piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 8: ,,Zmiana i mecz Quidditcha"


- Czuje się dobrze. Zagram w dzisiejszym meczu.- oświadczyła Kathleen pani Pomfrey.
Wciąż odczuwał okropny ból, jednak nie mogła zawieść swojej drużyny.
- Na pewno?- zapytała zatroskana Poppy.
- Na pewno.- odpowiedziała twardo dziewczyna.
- Dobrze, ale polataj przed meczem, aby sprawdzić stan.- odparła zrezygnowana.- Gdybyś poczuła się gorzej, natychmiast wracaj do skrzydła.
- Zrobię to, obiecuję.
Mówiąc to, Kat wstała z łóżka i poszła do Dormitorium.
           
Kathleen szła żwawym krokiem do pokoju wspólnego, gdy zatrzymał ją głos:
- Zaczekaj.
Ten głos należał do Aranei.
- Czego chcesz?- Kat obróciła się w stronę dziewczyny. Wciąż była na nią wściekła. -Śpieszy mi się troszeczkę.
- To zajmie chwilę.- stwierdziła Aranei.
- Naprawdę, pośpiesz się!- krzyknęła Kathleen.
- Nie unoś się.- zaczęła Ślizgonka. - Mam sprawę.
- W nosie mam twoje sprawy! Nie pośpieszyłaś się, a ja nie mam czasu.  Do zobaczenia.
Kathleen poszła w stronę dormitorium, zostawiając osłupiałą Aranei na środku korytarza.
            **********************
Gdy Kat weszła do dormitorium, bliźniaczki zaczęły gadać. Tyle spraw nie przegadały, a czas gonił, ale Kathleen powiedziała tylko:
- Chcę zmienić wygląd. Na stałe.
Dziewczyny pokiwały głowami z łobuzerskimi uśmieszkami.
- Rozumiemy cię.- zaczęła Jenny
- Chcesz zrobić wrażenie na Victorze.- dokończyła Lexy.
- Jak wy mnie dobrze znacie. Ok, zaraz zaczynam. W miarę mam plany na wygląd.- powiedziała pewnie Kathleen.
Mięśnie na twarzy  Kat napięły się.
Włosy zgęstniały, zmieniły kolor na rudy. Rysy stały się bardziej kobiece. Stała przed nimi nowa Kathleen. Nie wyglądała na 14 lat. Ale magia to potęga. Nagle z sypialni dziewczyn wyszła Amanda.
- Nie tylko ja... - zaczęła- Nie tylko ja mam rude włosy!- podskoczyła z radości. 
- No wiesz, Amando.- powiedziała Lexy. - Z młodych zakompleksionych dziewczyn wyrastają piękne kobiety. 
 -Ona ma rację.- stwierdziła Kat.
Amanda z powrotem zniknęła w sypialni.

             *********************
Kathleen stała w szatni razem z Joshem i resztą drużyny Krukonów. Większość zachowywała spokój,  jedynie szukający  cały się trząsł. Josh poklepał go po ramieniu. Nie uspokoiło go to.
Gdy wyszli pogoda dopisywała. Była po prostu idealna! Kathleen popatrzyła na podium komentatora. Stała na nim kuzynka Kat, Avie. Dziewczyny napotkały swoje spojrzenia i uśmiechnęły sie do siebie. Na trybunach odnalazła również Lexy i Jenny.  W rękach trzymały transparent. Litery mieniły się. Dawaj, Kat odczytała,  ku radości przyjaciółek. Zdążyła jeszcze zauważyć,  że bliźniaczki patrzą z ukosa na Nialla i Thomasa. Oczywiście kibicowali Gryffonom. Na środek boiska weszła dumnym krokiem pani Hooch.
- Gracie czysto.- zaczęła.- Bez faulów ani tym podobnych. Na dźwięk gwizdka wzlatujecie do góry. Raz, dwa, trzy...
Tu rozlega się gwizdek. Słowa Avie są ledwo słyszane. Ten ryk gdy Krukoni strzelają pierwszego gola. I drugiego, trzeciego, czwartego, piątego. Każdego strzeliła Kathleen. Wszystko dzieje się błyskawicznie.
Nagle Max podleciał do słupków Ravenclawu. Strzelił. Josh darł się na Vincenta, podczas gdy Julie, ścigająca Ravu, strzeliła kolejnego gola.
- Sześćdziedziąt do dziesięciu dla Krukonów!- krzyczy Avie
Nagle wszystkie oczy zwróciły się w stronę Kathleen, która stała na miotle próbując przejąć kafla. Podskoczyła, złapała piłkę, ale spadła z miotły, trzymając się Błyskawicy jedną ręką. Pomału dostała się do słupków Ślizgonów. Chwyciła się mocniej i wyprostowała wolne ramię. Podskoczyła i trafiła. Z radości zrobiła salto na miotle. Grali tak aż Krukoni doszli do stu siedemdziesięciu punktów.
Aż nagle...
- Gryffoni mają znicz!- ryczała Avie.- Mamy remis!
Niall i Thomas  pobiegli w kierunku bliźniaczek. Niall objął Lexy, z kolei Jenny trafiła w ramiona Thomasa. Dziewczyny całe zarumienione upewniły się, że nikt ich nie widział.

                   ************************

Bliźniaczki z radością biegły do dormitorium. Wiedziały, że tam czeka na nie impreza. Kathleen bardzo miała nadzieję że Victor przyjdzie. Przecież to dla niego zmieniła wygląd.
Dla niego...

4 komentarze:

  1. Fajnie zmieniła się Kathleen, ale to musi być dla niej dziwne odczucie. Ja jak przefarbowałam włosy, to czułam jakby po drugiej stronie lustra stała inna osoba, a co dopiero Kat. :o
    Ciekawe, jaką to Aranei miała sprawę do Kat ^^ Swoją drogą, Kat jest dla niej strasznie wredna. o.O
    No to czekam na nexta i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :). Kat zachowała się tak, pod wpływem presji czasu. Myślimy, że te relacje ulegną zmianie, jednak na pewno Kat i Aranei nie zaprzyjaznią się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na następny rozdział :3
    Genialne ! :D
    **
    Możesz do mnie wpaść,jeśli chcesz xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Odwiedziłam, też czekam na nastepny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń